poniedziałek, 21 sierpnia 2017

Cyber Mess 2113 - cz. 11

Dzisiejsza grafika to świeży szkic CyberMessowy. Wciąż nie idealny, ale jako szkic przecież nie musi takim być. Oto pierwszy przyczajony na resztę swoich ofiar. Współczuję bidakom...


I oczywiście muza CyberMessowo-soundtrackowa o wymownym tytule "Before I'm Dead" grupy Kidneythieves. Nic nie poradzę, ale ten kawałek dudni mi w głowie cały dzień czego i Wam życzę :)

Aa poprzednia część historii TU.

XXVII

„Mati & Byku Saloon” stał się dla Chojniczan portem, do którego trzeba, co jakiś czas przypłynąć. Nie tylko by się zabawić, ale przede wszystkim zjeść i napić. Tak jak przystało na porządny saloon piętra budynku wykorzystano na pokoje gościnne. Właściciele lokalu budując obiekt nawet nie przypuszczali, że stanie się on ulubionym miejscem spotkań zakochanych.
Tak też było i dzisiaj większość stolików trzy gwiazdkowego saloonu były przejęte przez młodzież. Przy jednym z nich siedziała Issa wpatrzona w Grzesia. Natomiast chłopak w niemym zachwycie podziwiał jej urodę. Nawet chciał to powiedzieć: „Pięknie dzisiaj wyglądasz kochanie!” – ale bał się...
- Mówcie coś – stwierdził Pit siedzący miedzy nimi – bo mi się nudzi.

- Możesz zostawić nas samych? – prosiła Collins.
- Nie.
- Chociaż na chwilkę – dodał Grzegorz.
- Nie! – wrzasnął Pit spoglądając wściekle na chłopaka.
- Proszę – Issa spojrzała na niego swoimi dużymi niewinnymi oczkami.
- Nie... – lecz nim dokończył zadzwonił jego telefon. – Słucham? – odparł odbierając.
- Koorgan, szukałeś mnie! – dobiegł kobiecy głos ze słuchawki.
- Poczekaj chwile – po czym zwrócił się do Issy. – Masz dzisiaj szczęście, wracam za chwile.
Wychodząc z lokalu Jansson nie zobaczył już jak do stolika jej podopiecznej podeszli trzej rozweseleni młodzieńcy. Pit stając przed saloonem, rzekł do słuchawki:
- Machinhead, jesteś tam jeszcze?
- Tak, o co chodzi?
- Muszę z tobą porozmawiać.
- Mów.
- To nie rozmowa na telefon, a przy okazji nie potrzebuję dodatkowych słuchaczy.
- Mój aparat jest czysty, chyba, że twój!
- Mój chyba żartujesz. Więc jak?
- Za półgodziny u ciebie.
- Dobrze będę czekał.
Wtedy przez okno dzielące chodnik od wnętrza lokalu wyleciał chłopak. Pit zerkając przez rozbitą szybę do środka zobaczył walczącego Malinowskygo z jakimiś oprychami.
- Lepiej za godzinę – powiedział pospiesznie do rozmówczyni.
- Więc za godzinę – po czym się rozłączyła.
Ochroniarz wchodząc do lokalu prawie doznał zawału, gdy tuż koło niego przeleciał nieznajomy chłopak. Kiedy ochłonął zaczął przedzierać się przez tłum gapiów. Zajmując najlepsze miejsce tuż przed samą „sceną” ujrzał jak chłopak Collins wypuścił dwa szybkie uderzenia, które doszły szczęki przeciwnika. Nagle, Pit poczuł szarpnięcie ręki:
- Pomóż mu! – prosiła Issa przekrzykując wiwatujący tłum.
- Po co?! Jest dobry, chociaż brakuje mu wprawy.

+++ 

Godzinę później Ema Reske siedziała wygodnie w fotelu, przyglądając się ekranowi plazmowemu, które zajmowało całą ścianę dużego pokoju. Obraz przedstawiał zachód słońca. Do wchodzącego przez drzwi pokoju Pita, powiedziała:
- Nigdy nie przypuszczałam, że jesteś romantykiem – wskazała na ekran.
- EEE… to nie moje. Issa musiała wgrać – usprawiedliwiał się pospiesznie.
- A od kiedy zabierasz „robotę” do domu – uśmiechnęła się.
- Bardzo śmieszne.
- Co jest tak ważnego, że musieliśmy się spotykać po kryjomu?
Pit zerknął na trzymany w dłoniach wydruk.
- No mów! Bo jeśli nie wrócę za pięć minut Tom pomyśli, że go zdradzam z najlepszym przyjacielem – ponownie uśmiechnęła się. – A wtedy zabije nas obydwu.
- Nie martw się uratuje nas wyciągając mu wtyczkę z pleców – spojrzał jej w oczy.
Lekarka zawahała się, lecz postanowiła grać dalej.
- O czy ty mówisz? – wymusiła na twarzy zdziwienie.
- O tym? – rzucił jej na kolana schemat.
- Co to jest?
- Przestań się wygłupiać, to twój „Projekt – 01”.
- No to, co, że mój.
- Chcę wiedzieć prawdę. Co jak gdzie i kiedy?
- Nic ci nie powiem – wstała z fotela. – Zresztą widzę, że czytałeś akta.
Ruszyła w kierunku drzwi.
- Siadaj, jeszcze nie skończyliśmy – chwycił ją za rękę i siłą posadził w meblu.
- Puszczaj! – wolną rękę uderzyła go w twarz.
- Chcę wiedzieć tylko, dlaczego ON?
Roześmiała się mu prosto w twarz.
- Dlaczego? – powtórzyła. – Bo nie żył. Był zimnym trupem.
Pit cofnął się, a lekarka stanęła przednim.
- Powiem ci, co jest w tym najśmieszniejsze. Tom myśli, że zginął z rąk jakiegoś głupiego robota – po chwili dodała. – ale ja znam prawdę. Zginął przez jakiegoś hackera, który włamał się kilka tygodni temu do „Mietechu” i uruchomił robota bojowego. Ten w konsekwencji zabił Toma – znów zaczęła się śmiać.
- Kłamiesz, kłamiesz kobieto! – uderzył ją w twarz tylko, dlatego by przestała się śmiać. – To „Elita” go zabiła.
Natomiast biocybernetyczka trzymając się za czerwony policzek, odparła z poważną miną:
- „Elita” go uratowała, a wiesz skąd pochodził hacker. Z Bydgoszczy, to był twój sygnał.
- Kłamiesz!
Ema nie odpowiedziała tylko udała się do wyjścia. Otwierając drzwi zobaczyła w wejściu Pierwszego. Ten widząc policzek zapytał:
- Co się stało?
- Nic – odparła.
- Chcę wiedzieć! Uderzył cię?
- Nie, chodźmy.
- Pit, co tu się stało?! – cyborg zawołał.
- Tom chodźmy – ciągnęła go za rękę. – Zaszło małe nieporozumienie.
Kuehn ujrzał w oczach dziewczyny łzy, zrozumiał, że chce stąd jak najszybciej odejść. Więc dał za wygraną.

XXVIII 

Theresa Collins uważnie przyglądała się cyborgowi, który wszedł do jej gabinetu. Uwagę szefowej zwrócił przede wszystkim jego strój. Czarny, skórzany płaszcz robił piorunujące wrażenie. Uszyty prosto: krótki kołnierzy, guziki od szyi do pasa, a do kostek „spływały” dwa kawałki skóry. Z daleka ubiór nie przypominał płaszcza, lecz sutannę księdza.
- Ładne wdzianko – uśmiechnęła się.
Nie odpowiedział, ponieważ wiedział, że z niego szydzi.
- Ostatnio, kiedy pytałam cię, kim jesteś? Odpowiedziałeś, że nazywasz się Tomasz Kuehn.
- Tak to prawda.
- Czy podtrzymujesz swoją wypowiedź.
- Tak.
- Jeśli chcesz nim być, musisz wykonywać jego pracę.
- Rozumiem.
- Zgadzasz się?
- Tak.
- Więc wracasz do czynnej służby. Oto twoje nowe zadanie – na biurko rzuciła mini dysk, którym od kilku minut bawiła się.

+++ 

Maciej Bartkowiak uważany był za zwykłego prawnika. Nikt z jego sąsiadów nawet nie przypuszczał, że jest on związany z grupa przestępczą panującą w Trójmieście. Będąc cichym doradcą szefa mafii, żył sobie spokojnie na obrzeżach miasta. Dlatego tez jako „przeciętny” człowiek nie musiał mieć ochrony, nawet nie nosił broni.
Mężczyzna wychodząc z domu, kierował się w stronę zaparkowanego samochodu.
- Hej, złaź z mojego wozu – zawołał, gdy zobaczył kogoś siedzącego na masce auta. – Chyba nie wiesz, z kim zadzierasz!
- No, z kim Maćku? – odparł nieznajomy ruszając w jego stronę.
- Tom to ty? – zaczął się denerwować. – Nie poznałem cię w tym stroju. Co cię tu sprowadza?
- Wiesz co, twój szef. Złożył u nas zamówienie na broń. Dwa dni przed terminem się wycofał, po czym zniknął, a moi pracodawcy zostali na ludzie z towarem w magazynie.
- To nie całkiem prawda – zaczął się cofać.
- Gdzie on jest?
- Nie wiem.
Bartkowiak wykonał szybki obrót, następnie najszybciej jak umiał znalazł się przy drzwiach domu. Lecz nim zdążył je otworzyć Tom był już za nim. Wrzucając prawnika do domu, zatrzasnął za sobą resztkę pozostałości po drzwiach. Maciej podnosząc się poczuł silne uderzenie nogą. Natomiast Pierwszy nachylił się nad mafiozą.
- Zaśpiewam ci piosenkę – rzekł cyborg. – Miałeś dziesięć palców u rąk, kiedy ci jeden wyrwałem – wyrywając kciuk, dodał. – Pozostało ci się dziewięć.
Przeraźliwy krzyk wywołany bólem wydarł się z gardła mężczyzny.
- Dziewięć palców u rąk miałeś – zaczął śpiewać dalej.
- Nie proszę. AAAAAAAAA!
- ... pozostało ci się osiem. Osiem palców....
- Powiem, powiem wszystko. Błagam powiem...

+++ 

Trzech mężczyzn wyszło z windy. Kierując się wzdłuż wyznaczonej dróżki doszli do ich samochody. Dwaj ochroniarze nawet nie usłyszeli, gdy kule Glocka 75 z przedłużona lufą służącą jako tłumik przebiły ci czaszki. Pracodawca trupów aż podskoczył, gdy czyjaś dłoń spoczęła na jego ramieniu. Obracając się do napastnika twarzą wyrosła mu przed oczami lufa pistoletu.
- Nie wyjdziesz stąd żywy, jeśli mnie zabijesz.
- Więc się przekonajmy.
Nim cyborg zdążył nacisnąć spust.
- Nierób tego. Oddam wam wszystkie moje pieniądze, ale mnie nie zabijajcie.
- Tu już nie chodzi o pieniądze, ale o zasady – kolejny świt przedarł się niezauważalnie po garażu.

XXIX 

Minęło kilka dni, aż nadszedł czas wyjazdu. Przed budynkiem żeńskiego liceum zaparkował autobus, do którego „załadowywały” się uczestniczki wycieczki. Wtedy tuz przy bramie zaparkowała czarna Puma Pita, a za nim limuzyna „Elity”. Wysiadający z samochody ochroniarz obserwował uważnie jak jego podopieczna żegna się czule z rodzicami. Podchodząc do nich Jansson usłyszał jak dziewczyna rzekła do Theresy:
- Nie martw się mamo, nic mi się nie stanie. To tylko wycieczka – pocałowała ją w policzek.
- Zmykaj już do koleżanek – ucałował córkę w czoło Wiesław. – Chcemy jeszcze porozmawiać z Pitem.
- Ok. – chwyciła za plecak i pobiegła do autobusu.
Przez chwile cała trójka obserwowała jak Issa wita się z koleżankami. Ciszę przerwała Collina:
- Pilnuj jej jak oka w głowie, to nasze jedyne dziecko.
- Tak proszę pani.
- Ale daj jej trochę swobody. Ciągle się skarży, że trzymasz ja krótko – pouczał Wiesław.
- Taki mam styl pracy.
- Rozumiem, rozumiem – po czym z kieszeni wyjął czarne, podłużne pudełko. – Tak jak prosiłeś.
- Dziękuje czy coś jeszcze? – odebrał pudełko.
- Nie, możesz odejść.
- Do zobaczenia – rzucił na od chodne.
Nim Radni wsiedli do limuzyny, przyglądali się uważnie odjeżdżającemu autobusowi, za którym ruszyło auto Janssona.

XXX 

Gdy nastała noc, Theresa wyszła ze swojego gabinetu i udała się windą do podziemi. Idąc korytarzem poziomu 4-tego dotarła do sektora, w którym odbywał się monitoring Pierwszego. Wchodząc do pokoju, gdzie kilku osobowa załoga przyglądała się ekranom rejestrującym poczynania cyborga. Ruchem ręki nakazała by nie przeszkadzali sobie. Jednak stając za jednym z pracowników, zapytała:
- Jak długo mam czekać na raport z porwania mojej córki!
Mężczyzna obrócił się do niej twarzą.
- Przecież byłem u pani i przedstawiłem go.
- Tak, ale przecież chciałeś wygenerować obraz.
- No tak i zrobiłem to, a raport przesłałem na pani komputer.
- Nic takiego nie otrzymałam.
- Na pewno przesłałem. Pamiętam, przecież tego dnia Pierwszy zniszczył jeszcze pani biurko z komputerem.
- No właśnie – stwierdziła Collins przypominając sobie, że nim wpadł do niej Pierwszy przeglądała jeden z wielu nie przeczytanych jeszcze raportów.
- Chwileczkę!
Wstając z krzesła podbiegł do stojącej przy ścianie szafki. Kiedy w stercie dysków odnalazł ten właściwy powrócił na swoje miejsce. Odpalając ułożony przez siebie raport zaczął go streszczać.
- Dzięki zapisom z kamer przede wszystkim tych od Pierwszego udało nam się złożyć komputerowy model twarzy niedoszłego porywacza – na ekranie pojawiła się zakapturzona głowa mężczyzny.
- Co z tym tatuażem?
- To było najtrudniejsze zadanie. Zdejmując go z twarzy musieliśmy szczególnie uważać, by nie zniszczyć rysów. Jednak, gdy nam się to w końcu udało wprowadziliśmy kilka poprawek.
Theresa zobaczyła na ekranie twarz. Wpatrując się w nią uważnie, nie słuchała już jak programista opowiadał o nudnym poszukiwaniu danych osobowych tegoż mężczyzny.
- Ja skądś znam tą twarz?! – przerwała mu nagle.
- Na pewno, to Zbigniew Bigus, nauczyciel historii z żeńskiego liceum, gdzie uczy się pani córka.
„Tak, to na pewno On” – pomyślała Theresa, teraz już ze wściekłością:
- Co macie na niego?!
- Nic ciekawego. Zwykły nauczyciel, pracował w CKU w Bydgoszczy, lecz pracę w Chojnickim liceum rozpoczął wraz z rozpoczęciem edukacji tam panny Issy.
Collis natychmiast wyjęła dysk, obracając się na pięcie ruszyła ku drzwiom.
- Dobrze się spisaliście.

+++ 

Wpadając jak burza go gabinetu Angeli Theresa prawie wrzeszcząc wydała polecenia sekretarce.
- Sprawdź czy Bigus pojechał na wycieczkę z moja córką i połącz mnie z komendantem Laską.
Znikając za drzwiami własnego biura, ruszyła w stronę biurka. Siadając za nim czekało na Collins otwarte połączenie.
- Cóż ode mnie chce szanowna Rada? – szydził komendant Chojnickiej policji.
- Wiem, kto próbował porwać moją córkę.
Tomek Laska tylko spojrzał zaskoczony, a Czarna Dama nie czekając aż coś powie brnęła dalej.
- Nazywa się Zbigniew Bigus, jest nauczycielem historii.
- Nauczyciel? – niedowierzał.
- Moi ludzie wygenerowali obraz z kamer, to był on.
- Z jakich kamer, na pewno nie z tych w parku.
- Nieważne, z jakich.
- Dla mnie ważne – wrzasnął uderzając pięścią w biurko. – Ukrywasz dowody rzeczowe!
- Powinieneś się cieszyć, że podaję ci go już na talerzu.
W momencie, gdy szefowa „Elity” rozpoczęła przesyłanie danych do głównego komputera policji odezwał się głoski sekretarki.
- Proszę pani, sprawdziłam. Pan Bigus miał jechać na wycieczkę, lecz wczoraj zrezygnował z niej, po czym wziął tygodniowy urlop bezpłatny. W uzasadnieniu napisał, że z powodów rodzinnych.
- Słyszałeś? – spojrzała na Laskę.
- Tak...

+++

Tomasz Laska po zajęciu stanowiska komendanta policji poprzysiągł sobie, że doprowadzi do aresztowania Radnych. Nie pozwoli więcej działać im bezkarnie. Takie były założenia, lecz po trzech latach doszedł do wniosku, że aby spełnić to marzenie trzeba dużo cierpliwości i czasu czekając na potknięcie „Elity”. Wtedy powoli będzie dążyć do celu, lecz teraz musi z nimi współpracować.
- Dlaczego pan tak nie lubi „Elity”? – zapytał młody policjant, skręcając kierownicą.
Laska wpatrzone w boczne okno, przyglądając się zmieniającemu się obrazowi miasta. Sam zastanawiał się nad tym pytaniem. Przede wszystkim, dlatego, że czują się bezkarni.
„Myślą, że mogą robić sobie, co chcą. Lecz póki żyję nie pozwolę na to” – rzekł do siebie.
Samochód zatrzymał się tuż koło limuzyny. Wychodząc z auta komendant, wrzasnął na Theresę stojącą obok Angeli.
- Co ty tu robisz do cholery?!
- Nie pozwolę żebyś to spierdolił. Tu chodzi o życie mojej córki – Collins także podniosła ton.
Kiedy podjechały jeszcze dwa radiowozy, a grupka funkcjonariuszy stanęła przy komendancie. Ten ruchem ręki rozkazał by ruszyli pierwsi. Jednak nim zrobili parę kroków Collins skinęła głową w kierunku czarnej furgonetki stojącej tuż obok. Sekundę później podwójne drzwi otworzyły się z hukiem, po czym grupa specjalna wyskoczyła za zewnątrz. W ciężkich pancerzach, uzbrojeni po zęby dobiegli jako pierwsi do drzwi budynku.
- Co to ma znaczyć? – oburzył się szef policji.
- Mówiłam już, że nie pozwolę ci tego spieprzyć.
- Proszę pani – Theresa obróciła się do mówiącej do niej sekretarki. – Mamy obraz.
Dziewczyna położyła na masce limuzyny laptopa. Obraz na ekranie pochodził od dowódcy grupy, który tak jak reszta miała na sobie kamery.

+++

Grupa policjantów wraz ze swoimi kolegami z „Elity” w czysto profesjonalny sposób przygotowali się do aresztowania podejrzanego. Według uzyskanych informacji miał on znajdować się w swoim mieszkaniu. Mając w kieszeni nakaz aresztowania oraz przeszukania mieszkania dowódca akcji porucznik Czapski zatrzymał się przed drzwiami zastanawiał się nad wykonaniem zadania. Mogli to zrobić za różne sposoby np. spokojnie zapukać i czekać aż Bigus sam otworzy drzwi lub też samemu otworzyć je po cichu i dokonać aresztowania. Lecz te sposoby niebyły rozważne, ponieważ podejrzany jest uzbrojony, a przede wszystkim zabił już kogoś, był niebezpieczny.
- Rozwalajcie – rozkazał elitowcom.
Dowódca „ochroniarzy”, bo takie właśnie mieli oni angaże, ruchem palców wskazał na drzwi. Następnie trzech mężczyzn zajęło pozycje. Jeden ukucnął i wycelował ze swojego shotguna w zamek natomiast dwaj pozostali w zawiasy.
- Teraz!
Przez korytarze bloku pobiegł huk, który był połączeniem trzech jednoczesnych wystrzałów. Po czym pojawił się następny bardziej głuchy, lecz to było za sprawą Czapskiego kopiącego drzwi ledwo trzymających się w ościeżnicy. Wchodząc do mieszkania zawołał:
- Policja!
Po chwili jego koledzy zaczęli krzyczeć to samo, gdy każdy z nich wszedł do innego pokoju. Jednak zaraz dobiegły go inne słowa.
- Czysto!
- Nikogo tu nie ma!
- U mnie też.
Ubezpieczający ich elitowcy weszli po cichu ciągle z przygotowana bronią. Nie mogli jej spuścić dopóki nie otrzymają wyraźnego rozkazu dowódcy. Kiedy wpłynęli do największego pokoju, w którym stał już Czapski, ten zapalił światło:
- Nasz chłopaczek ma niesmaczny gust.
„Ochroniarze” dopiero teraz zauważyli, że pomieszczenie jest pozbawione prawie wszelkich mebli. Tuż przy ścianie stał tylko mały stolik, na którym były postawione dwie wygasłe świece. Pośrodku znajdowało się zdjęcie przedstawiające roześmianą Issę. Podnosząc wzrok ujrzeli ścianę, która była wytapetowana zdjęciami dziewczyny pochodzące z różnych czasopism. Lecz nie tylko ta ściana.
- Widzi pani? – zapytał dowódca.

+++ 

Theresa wpatrzona w ekran monitora niebyła zdolna do odpowiedzi. Wypełniona wściekłością pragnęła coś zniszczyć, nawet tego nie pragnęła ukrywać. Dlatego Angela, Laska oraz jej ochroniarze nie zdziwili się, kiedy Radna chwyciła komputer, po czym roztrzaskała go na chodniku.
Może gdyby nie zniszczyła laptopa usłyszeliby pikniecie, które rozległo się w mieszkaniu nauczyciela. Następstwem tego dźwięku była silna eksplozja, niszcząca trzecie piętro bloku, a szczególnie mieszkania Bigego.
Collins ze wzmożoną złością wpatrywała się w wydostający się z okien ogień. Patrzyła nawet w momencie, gdy ochroniarze wyciągali ją spod pola rażenia wypadających szkieł. Kiedy była już bezpieczna odwróciła się do Angeli:
- Każ uruchomić wszystkie kamery, w ciągu trzech godzin maja mi go znaleźć.
- Tak jest – sekretarka odpowiedziała bez wiary na wykonanie zadania. „Dała za mało czasu”. – Przygotować Pierwszego?
Collins spojrzała na komendanta, który uważnie przysłuchiwał się rozmowie kobiet.
- Ma być w pełnej gotowości.
- A Jansson i pani córka?
- Mają mieć ogon!

XXXI 

Międzyzdroje. Malownicze miasteczko wypoczynkowe przede wszystkim latem dzięki rzeszom turystów. Hotel „Amber” położony był tuż przy morzu, dlatego też dyrektorka żeńskiego liceum wybrała go. Chciała, aby jej uczennice mogły zachwycać się pięknym widokiem wzburzonych fal morza.
Chociaż była dopiero siódma, słońce znajdowało się dość wysoko. Jedne z jego promieni zaczęły ocieplać twarz Issy, która smacznie jeszcze spała w swoim łóżeczku. Lecz to przyjemne ciepło nie obudziło jej, zrobił to dotyk czyjeś dłoni oraz ciche słowa.
- Issa obudź się – szeptał stojący nad nią Pit. – Czas wstawać.
Collins wciąż z zamkniętymi oczami zaczęła się rozbudzać, rozkładając szeroko ręce by się przeciągnąć. Wtedy otworzyła oczy i ruchem ręki sprawdziła czy kołdra ciągle przykrywała jej nagie ciało.
- Co ty tu robisz?
- Uspokój się i usiądź.
Dziewczyna wykonując dziwne pozy tak, aby nie odkryć przed nim żadnej rąbki swojej tajemnicy, usiadła na łóżku. Lecz największe zdziwienie pojawiło się na jej twarzy, gdy Pit postawił koło niej stoliczek ze śniadaniem.
- Wszystkiego najlepszego w dniu imienin.
- Ale... – nie mogła wyjść z podziwu. – Ja nie mam dziś imienin.
- Nie – tym razem zdziwił się Pit. – Naprawdę nie. No cóż będę musiał to oddać.
Jansson zrezygnowany zabrał ze stolika czarne, podłużne pudełko. Otwierając je przyjrzał się po raz kolejny złotemu łańcuszkowi zakończonemu brylantem w kształcie łzy.
- Szkoda, pięknie by na tobie wyglądał – obrócił pudełko tak, aby zobaczyła zawartość.
- Ale piękny – wyjęła łańcuszek by obejrzeć go dokładniej.
Issa wpatrywała się w niedoszły upominek zastanawiając się skąd biedny ochroniarz wziął na to pieniądze. Było jej żal, że go nie założy. „Chyba, że...”
- Ile on kosztował? – zapytała nagle.
- Czemu pytasz?
- Kupię go od ciebie.
- Ile? Oj, dużo! – pogłaskał się po brodzie.
- Ile?!
- Jak dla ciebie, dwa całusy – uważnie przyjrzał się zaskoczonej Collins – oraz miesięczne noszenie łańcuszka na szyi.
Licealistka spojrzała uważnie na ochroniarza, po czym stwierdziła.
- Zgoda – wyciągnęła dłoń. – Całusy tylko w policzek.
- A gdzieżby indziej, nie śmiałbym – uśmiechnął się pieczętując sprzedaż uściskiem dłoni.
Mężczyzna zabrał łańcuszek, a następnie zapiął go na szyi dziewczyny.
- Czas na resztę zapłaty – stwierdził przygotowując lewy policzek.
Collins lekko musnęła ustami policzek.
- Co to było? To był całus? Chyba będę musiał zerwać umowę.
Przygotował prawy profil. Issa postanowiła, że tym razem pokaże mu, co to jest prawdziwy pocałunek. „Aż pójdzie mu w pięty”. Zbliżając prawie usta do celu, usłyszała za ścianą huk. Pit natychmiast wykonał wyuczony odruch, by spojrzeć w stronę skąd dobiegł dźwięk. Wtedy obydwoje poczuli jak ich wargi łączą się w siarczystym całusku. Chwilę później przeobraził się w namiętny pocałunek. Issa sama nie przypuszczała, że aż tak wczuli się w rolę. Obejmując go rękami poczuła jak jego dłoń dotyka jej policzka. Z chwili zapomnienia otrzeźwiła ich pukanie do drzwi.
- Issa! Issa śpisz jeszcze?!
- Nie – odparł puszczając go. – O co chodzi Aneta?
- Jest może u ciebie Pit?
Jansson poruszył głową w prawo i lewo, co oznaczało, że ma powiedzieć...
- Nie, nie widziałam go dzisiaj jeszcze. Dopiero, co się obudziłam.
- Szkoda, jeśli go spotkasz to powiedz mu, że go szukamy.
- Dobrze.
Pit odczekał chwilę, by być pewien, że nikogo nie na za drzwiami.
- Muszę wyjechać. Mam w mieście znajomych, więc pojadę ich odwiedzić, a ty sprawuj się grzecznie.
- A kiedy nie byłam.
Ochroniarz wstał z łóżka i udał się w stronę drzwi. Wtedy usta jego samoczynnie uśmiechnęły się podstęp się udał.
Issa zaraz po zamknięciu przez Pita drzwi odstawiła stolik z jedzeniem, po czym wyskoczyła z łóżka. Po ubraniu się podbiegła do wyjścia. Wychylając głowę na korytarz sprawdziła czy jest „czysto”. Tak też było, więc wyszła z pokoju. Pospiesznie przebiegła korytarz, aż dotarła do windy. Jednak nie weszła do niej tylko udała się w sąsiednie wejście. Zbiegając po schodach dotarła na pierwsze piętro hotelu. Przeszukując korytarz znalazła szukane przez siebie drzwi, pukając w nie trzy razy. Po chwili otworzył je...
- Grzesiu!
- Issa jesteś nareszcie. Tka długo na to czekałem.
- Ja też.
Objęła całując go, czując silne ramiona Malinowskyego przypomniała sobie pocałunek Pita. Był on tak odmienny delikatny i czuły. Chłopak zamknął drzwi, a następnie podniósł ukochaną udając się z nią do sypialni. Kładąc ją na łożu usłyszeli pukanie. Collins przestała go całować, nie odzywając się spojrzała przestraszona.
- O co chodzi?
- Obsługa hotelowa – odezwał się głos.
- Spokojnie, zamówiłem śniadanie.
Malinowsky dobiegł do drzwi. Otwierając je delikatnie poczuł jak osoba będąca z drugiej strony kopnęła je z całej siły.

+++ 

Pit wychodząc od Collins udał się do podziemnego garażu gdzie zaparkował Pumę. Wyjeżdżając z niego odezwała się jego komórka.
- Słucham?
- Nie było na razie potrzeby by do ciebie dzwonić – zaczął Wiesław – ale lepiej żebyś to wiedział. Mężczyzną, który chciał porwać moją córeczkę był Bigus, jej nauczyciel.
- Wiedziałem, że jest z nim coś nie tak.
- Nie możemy go znaleźć, więc nie odstępuj Issy na krok. Najlepiej zrobiłbyś wracając z nią do Chojnic.
- Tak jest – Pit zaciągnął hamulec ręczny i wykonał samochodem obrót o 1800.
- Acha, pod hotelem są dwaj nasi ludzie. W razie, czego pomogą ci.
- Dzięki.
- Przywieź ją całą.
Jansson nie zwracając uwagi na zakaz oraz trawnik zaparkował pod oknami hotelu. W momencie, gdy odpinał pas usłyszał huk rozbijającego się szkła, po czym coś wielkiego spadło na maskę jego wozu. Pit wyskoczył z auta by zobaczyć, co to jest, a przede wszystkim zabić tego kto to zrobił. Nagle cofnął się widząc.
- Malinowsky, co ty robisz?
- Musz....ę rato...wać Is....ę – próbował się podnieść, lecz nie wychodziło mu to.
- Co się stało? – rozległ się trzeci głos.
Pit nawet się nie spostrzegł, kiedy koło niego wyrosło dwóch elitowców.
- Jaki pokój? – spytał Pit.
Nic.
- Jaki?
Grzegorz wymamrotał coś, lecz nikt go nie zrozumiał.
- Jeszcze raz, nie zrozumiałem.
- Sześć.....pięc.
- Ruszajcie – rozkazał Pit. – Ja pójdę garażami.
Mężczyźni skinęli głową i pobiegli do hotelu.
- Grzegorz, wytrzymaj! Zaraz wracamy.
Jansson zostawiając chłopaka ruszył do garaży. Wbiegając ulicą do niego zobaczył przed sobą samochód, który nagle przyspieszył. Ochroniarz pospiesznie wyjął broń oddając dwa strzały w kierowcę. Widząc jednak, że kule odbijają się od kuloodpornej szyby skoczył na pobliskie auto. Uniknąwszy czołowego zderzenia z pędzącą maszyną ruszył w pościg. Znając swoje możliwości wiedział, że nie dogoni go biegnąc. Dlatego też pobiegł w przeciwną stronę, gdzie znajdował się Ford. Kiedy dobiegł do niego Grzegorzowi udało się wstać.
- Jadę z tobą – stwierdził kurcząc się z bólu.

C.D.N. 

tekst K. Pastewski

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Mati & Byku Saloon... Heh, ciekawe, co za nygusy były inspiracją :D
Podpisano: Mati :D

Pit pisze...

Wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci i zdarzeń, oszywiście zupełnie przypadkowe :D